Tetnuldi - Piękna piramida Swanetti
Relacja z wejścia na Tetnuldi (4858m), granią południowo zachodnią. Gruzja. Swanetia. Kaukaz.
Mija kilka lat, i znów pędzę z szalonym kierowcą po
dziurawej drodze, omijając krowy i świnie dosłownie o włos. Gruzin wyciska ze
starego czarnego mercedesa co się da. Sama podróż do Mestii jest przygodą..
Cieszę się że dałem się namówić Wieśkowi na te eskapadę..
Celem wyprawy jest wejście na Tetnuldi, klasyczną południowo
zachodnią granią. Góra ma ładny piramidialny kształt, wysoka ale nie za trudna.
Ma to być nasze rozwspinanie, i przede wszystkim aklimatyzacja, przed Ushbą..
Przygodę zaczynamy w Mestii, górskim miasteczku u podnóża
wyżej wymienionych gór. Wynajmujemy kierowcę i ruszamy w górę. Dojeżdżamy
terenówką do górnej stacji kolejki i tu zaczynamy trekking. Jako że chyli się
już ku zachodowi rozbijamy namioty. Oglądamy fenomenalny spektakl, słońce chowa
się za Ushbą.
Kolejny dzień to wędrówka zboczami, przeprawa przez
strumienie. Mijamy dzikie konie, podziwiamy naturę. Pokonujemy przełęcz,
wspinamy się po głazach i późnym popołudniem docieramy do naszej bazy.
Jesteśmy zupełnie sami, co jest dodatkowym atutem wspinaczki
na Kaukazie.
Kolejnego dnia ruszamy do rekonesansu, udaje się spokojnym tempem wdrapać się na wysokość około 4200m. Schodzimy i odpoczywamy. Atak szczytowy planujemy następnego dnia.
Startujemy o 2 w nocy, niestety z powodu złego samopoczucia
jeden z nas zawraca jeszcze przed lodowcem (później już nie mógłby wracać sam,
niebezpieczeństwo szczelin). Kontynuujemy atak już sami z Wieśkiem. Aura jest
magiczna, dokoła nieprzenikniona czerń kaukazkiej nocy, tuż nad horyzontem w
oddali majaczy księżyc. Niesamowity widok.
Wchodząc już na właściwą grań, wita nas świt i .. zaczyna
wiać zimny wiatr. Tutaj też zaczyna oddziaływać na nas wysokość. Tempo spada a
oddychanie staje się coraz trudniejsze. Tuż przed wierzchołkiem napotykamy na
dodatkowe trudności. Nie możemy iść granią gdyż nawisy są niestabilne, a zbocze
pokrywa twardy stary lód. Czekan i raki nie chcą się nawet w niego wbijać.
Ostatnie kilkaset metrów asekurujemy się śrubami lodowymi. Na szczycie stajemy o
8:30.
Widoki są nie do opisania. Z jednej strony Ushba, Elbrus w oddali. Z drugiej strony Shkhara i mur Bezengi. Rozpoczynamy zejście które odbywa się bez większych przygód. Niżej na lodowcu jest już naprawdę gorąco, przez co wpadam kilka razy w szczelinę, ale jak to zwykle bywa wygrzebuję się o własnych siłach. Do obozu wracamy około godziny 13.
Jeszcze tego samego dnia udajemy się w dół, i późnym
wieczorem docieramy do Mestii. Nie bez znaczenia jest tu podwózka przez
napotkanych Gruzinów. I znów doświadczamy wspaniałej gościnności i serdeczności
mieszkańców tego ciekawego kraju.
Wrażenia:
Tetnuldi jest bardzo ładną górą. Już dawno wpadła mi w oko. Grań
południowo zachodnia, to najprostrza opcja wspinaczki. Mimo wszystko okazała
się bardziej wymagająca niż to zakładałem. Nie bez znaczenia był fakt iż nie
byliśmy w optymalnym czasie. Wspomniane problemy na grani nie powinny mieć
miejsca już w sierpniu i w wtedy byłby najkorzystniejszy okres na zdobywanie
Tetnuldi. My jednak dobieraliśmy termin ze względu na Ushbę. Niemniej jednak dodatkowy
trud, dodał nieco smaku wyprawie a i satysfakcja była większa. Gorąco polecam
Tetnuldi, jako świetną alternatywę dla zaśmieconego i zadeptanego Kazbeku.
Góra: Tetnuldi 4858m, południowo zachodnia grań.
Położenie: Kaukaz, Gruzja, Swanetia.
Czas: Przełom czerwca/lipca.
Ekipa: Wiesław, Mariusz, Kuba, Kuba
Garść praktycznych porad:
-najlepszy okres na zdobywanie góry to sierpnień,
-warto wynająć podwózkę z Mistii do górnej stacji kolejki
(nas była czwórka to wyszło po kilkanaście złotych),
-baze zakładamy na obszernym plato, wysokość około 3700m,
jest tam jeziorko lodowcowe dzięki czemu mamy wodę, są miejsca na namioty,
-niektórzy rozbijają atak na dwa dni, co wydaje się
bezsensowne, natomiast wyjście na aklimatyzację bardzo wskazane,
-należy uważać na lodowiec, szczególnie popołudniu, grań
raczej bez problemowa, trochę powietrzna.
Komentarze
Prześlij komentarz